UWAGA!

[X]

Zgłaszanie opinii do moderacji

Dziwi trochę nazywanie mnie "studencikiem". Przecież nie jestem studentem, lecz pracownikiem Zarządu Portu, choć czasy studenckie wspominam bardzo miło. Nie przypominam sobie też, żeby podczas studiów w Polsce i na Ukrainie ktoś starszy, profesor lub praktyk danej branży, nazywał nas "studencikami". Świadczyłoby to chyba tylko o jego/jej kompleksach. Niestety, z materiałów dostępnych w języku polskim nie możecie Państwo dowiedzieć się, czym jest "Bałtycka Ukraina", bo jeszcze takie materiały nie powstały. Powstaną w swoim czasie. Natomiast dużo więcej jest wytłumaczone w wersji ukraińskiej, choć też nie ma tam wielu istotnych szczegółów, bo nie może być. Stąd też rozumiem, że wielu z was śmieszy koncepcja, której nie rozumiecie, bo na pierwszy rzut oka można to tak odebrać. Nie jest moim celem jednak odsłanianie wszystkich kart na tym etapie, tak jak Zarządy Portów w Gdańsku, Gdyni czy Kłajpedzie też nie ujawniają szczegółów negocjacji, taktyki czy kontaktów. Widać że nie wszyscy to rozumieją. A z pewnym anonimem o poziomie kultury z szaletu publicznego nie będę tutaj dyskutował, bo nie życzę sobie takiego mentorskiego tonu. Nie jestem jego uczniem, nawet nie wiadomo kto jest od kogo starszy wiekiem i doświadczeniem (pan anonim przecież nie podał swoich personaliów, więc równie dobrze może to być np. szesnastolatek), a nawet gdybym był jego uczniem - to też nikt do ucznia/studenta nie zwraca się per "studenciku".

Jakub Łoginow

Anuluj