UWAGA!

[X]

Zgłaszanie opinii do moderacji

Ciekawe. Klasa powiedzmy 20 osobowa. Ćwiczą prawie wszyscy raczej regularnie. Zdecydowana większość mniej lub bardziej ale jest zainteresowana i lubi zajęcia. Ale też jest 1 czy 2 łebków, którzy są zdegustowani, nie podoba im się itp. I teraz co, nauczyciel ma dla tej dwójki zmieniać metody, wymyślać cuda być może kosztem całej reszty, żeby szukać sposobu, by zainteresować i w swoisty sposób zmusić ich do aktywności czy wręcz polubienia czegoś, czego oni po prostu nie lubią, bo ludzie są różni. Nie wszyscy lubią śpiewać, tańczyć, jeść itd. niestety dzisiaj w szkole za wszelką cenę próbuje się w ramach wyrównywania szans czy tzw edukacji wyłączającej ciągnąć w górę tych, którzy z jakichś powodów mają pod górkę. I dobrze, ale niestety najczęściej jest to kosztem tych, którzy są po przeciwnej stronie i mają szansę być wybitnymi. Pieniadze na wsparcie tych z potrzebami są, bo przepisy do tego zmuszają. Dla tych wyróżniających się już niekoniecznie. A wracając do lekcji wf. Z dzieciństwa i młodości pamiętam, że tzw zajęcia na macie były najciekawsze dla nas. Ale my też potrafiliśmy sobie sami organizować czas wolny w sposób aktywny. Dzisiejsza młodzież musi mieć wszystko zorganizowane, podane na tacy. Kiedyś nauczyciel powiedziałby róbcie to co chcecie i za 3 minuty zabawa czy mecz byłby w toku. Dziś pewnie nie byliby w stanie ustalić, co chcą robić.

Ojciec

Anuluj