Do elbląskich struktur Komitetu Obrony Demokracji należy ponad 80 osób, w pikiecie wzięło udział kilkuset mieszkańców. – Chcemy wyrazić swój sprzeciw przeciwko temu, co się dzieje. Demonstrujemy na miejscu, a nie w Warszawie, by pokazać elblążanom, że Komitet Obrony Demokracji tworzony jest lokalnie, a nie centralnie. Że stoją za tym realni ludzie, którzy wcześniej poznali się poprzez media społecznościowe – mówi Tadeusz Kawa, organizator elbląskiej pikiety KOD, na co dzień właściciel gospodarstwa agroturystycznego pod Elblągiem. - Jesteśmy za demokracją, praworządnością. Życzylibyśmy sobie, by ten rząd miał sukces, ale niech działa zgodnie z prawem. To wszystko, czego chcemy. Gdy zaczynaliśmy w połowie listopada, było nas w Elblągu jedenaścioro. Gdy pojechaliśmy do Warszawy na demonstrację i zobaczyliśmy tłumy pozytywnie nakręconych osób, to nas przekonało, że warto demonstrować.
Członkowie KOD rozdawali mieszkańcom wlepki z logo stowarzyszenia oraz ulotki, częstowali jabłkami i ciastkami. Wiele osób przyniosło transparenty z hasłami w obronie demokracji i Trybunału Konstytucyjnego. Co skłoniło ich do przyjścia pod Ratusz Staromiejski w sobotę, gdy na głowie przedświąteczne zakupy i porządki?
- Obowiązek przede wszystkim, bo martwi mnie to, co się dzieje w polityce – odpowiada pan Marek, jeden z uczestników demonstracji. – Każda władza ma prawo do zmian, ale oni muszą pamiętać, że każda władza kiedyś odejdzie, a konstytucja jest i będzie i nie pozwolimy jej zniszczyć.
- Każdego dnia człowiek się budzi i zastanawia się, co nowego złego się stało, bo dzieją się złe rzeczy. Nie jestem związana z żadną partią polityczną, ale nie podoba mi się to, w jaki sposób władza wprowadza zmiany. Oni nie mają większości poparcia w społeczeństwie, muszą o tym wiedzieć – dodaje pani Teresa.
Pikietę już na samym jej początku próbowało zakłócić kilku działaczy partii Korwin. Michał Szydlarski, jeden z liderów elbląskich korwinistów przez megafon nazywał demonstrujących komunistami i zwolennikami poprzedniej władzy. W odpowiedzi tłum próbował go zagłuszyć, skandując „Demokracja, demokracja”. Poza wzajemnymi epitetami do poważniejszych ekscesów nie doszło.
- My tylko chcemy porozmawiać z organizatorami i uświadomić mieszkańcom, że nie jest to pikieta w obronie demokracji, ale marsz resortowych dzieci, które bronią swoich interesów. Nowoczesna opłaca ludzi, którzy tutaj przyjeżdżają – stwierdził Łukasz Nosarzewski z Partii Korwin.
- Uważam, że nie przeszkadzam demonstrantom. Wyrażam tylko swoją opinię. Jeżeli oni tak popierają demokrację, to ja mam pełne prawo do tego, by stać sobie w tym miejscu i wykrzykiwać swoje poglądy – dodał Michał Szydlarski. – Widzę tu dużo działaczy SLD, Nowoczesnej. Organizatorem jest pan, który gościł Bronisława Komorowskiego, gdy był w Elblągu. To jest kwiat polskiej młodzieży, którzy nie poddają się manipulacji medialnej – większość 50 plus. Na palcach jednej ręki można policzyć młode osoby – ironizował działacz KORWiN. – To nie jest spontaniczne spotkanie, oni tutaj przyszli w obronie własnych interesów, bo czują, że są zagrożone.
Po kilkunastu minutach działacze KORWiN przestali krzyczeć przez megafon i dalej pikieta toczyła się już w spokojnej atmosferze. – Nie jesteśmy przeciwko władzy PiS, nie tylko sprawują ją zgodnie z prawem. Niech zaczną wprowadzać ustawy, które będą konsultowane przez ekspertów. Może to, co się dzieje na górze, jest potrzebne, byśmy się otrząsnęli – mówił do zebranych Michał Mazurkiewicz, elbląski koordynator KOD.
- Do tej pory nie demonstrowałam w żadnej sprawie. W wyborach głosowałam na pana Dudę i tego się nie wstydzę. Sądziłam, że ten człowiek coś w naszym kraju zmieni, niestety szybko się zawiodłam. Jestem nauczycielką, pracuję w szkole i nie podoba mi się to, że PiS chce zagarnąć władzę absolutną niezgodnie z prawem. Bez względu na to, jaka opcja będzie rządziła, zawsze będę protestować, jeśli będą ignorować prawo – mówi Monika, która jest jedną z osób tworzących elbląskie struktury KOD.