UWAGA!

[X]

Komentuj korzystając ze swojego nicka. W tym celu Zaloguj się kontem portElu lub Facebooka
lub zarejestruj konto na portElu.
Anuluj

Komentarz jest jak najbardziej słuszny. W Polsce irytujące są zarówno "argumenty" zwolenników (rekord nonsensu pobił redaktor Kraśko z TVP ktory w ramach pro-unijnego programu zachwalał frytki z jakiejś budki w Brukseli) jak i przeciwników. Czytając materiały tych ostatnich można dostać bólu brzucha ze śmiechu. A tymczasem warto sięgnąć po wydaną ostatnio u nas książkę Rogera Scrutona "Co znaczy konserwatyzm" (Zysk i Ska) by przekonać się, że debata europejska może być wolna od sloganów. I że pod pojęciem "integracja" kryją się kwestie naprawdę skomplikowane, jak choćby gdzie dla Polski znajduje się granica integracji, czym ostatecznie ma stać się Unia (czy superpaństwem czy tylko szeroką strefą wolnego handlu), po co w końcu unijna konstytucja (bardzo podobają mi się ci "natchnieni" euroentuzjaści którzy jednym tchem mówią że Polska w Unii nie straci suwerenności i dodają zaraz że trzeba uchwalić unijną konstytucję), czy wreszcie wspólna waluta. Chcemy być w Eurozonie czy nie? To są istotne kwestie, a nie spęd młodzieży (rzeczywiście, technika jest ta sama zmienił się tylko kolor szturmówek) która uważa że bedąć na "tak" polepsza swoją przyszłość (Scruton pisze o takich argumentach jako o "nostalgii przyszłości"). tego wszytkiego zabrakło. W zamian za to zmuszeni jesteśmy wysłuchiwać w medach prounijnych haseł typu "jeśli nie Unia to Białoruś" bądż przeciw-unijnych "wykupią nas i ograbią Niemcy". Jedne są warte drugich.

Roger Scruton