Do tragicznego wypadku doszło 24 kwietnia 2012 roku na Jeleniej Dolinie. Trójka 19-latków (dwóch chłopaków i dziewczyna) jechała drogą w kierunku parkingu znajdującego się nieopodal jeziora. Kierujący autem Dominik T. w pewnym momencie stracił panowanie nad fiatem temprą i wypadł z drogi. Zjechał z wału, dachował i zatrzymał się na znajdujących się kilkanaście metrów dalej drzewach. Strażacy, którzy przyjechali na miejsce wydostali z wnętrza auta dwie osoby. Konieczne było użycie sprzętu ratownictwa drogowego. Kierowca auta był trzeźwy. Już wtedy jako prawdopodobną przyczynę wypadku podawano nadmierną prędkość. Później biegły stwierdził, że prędkość, z jaką jechał fiat była nie mniejsza niż … 120 km/h, przy ograniczeniu do 40 km/h.
Prokuratura oskarżyła 19-letniego Dominika T. o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, bo w wyniku odniesionych obrażeń zmarł pasażer auta, 19-letni Łukasz. Doznał on m.in. złamania kości czaszki, stłuczenia mózgu, pęknięcia śledziony. Lekarzom nie udało się go uratować. 19-letnia Martyna, która również podróżowała fiatem, miała złamany obojczyk oraz kość udową.
Oskarżonemu groziła kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności.
Podczas przesłuchania w prokuraturze Dominik T. nie przyznał się do winy, odmówił składania wyjaśnień i – jak dziś określił sędzia – zachowywał się butnie, a następnie wyszedł, jak gdyby nic się nie stało.
Dziś (28 listopada), gdy przed Sądem Rejonowym ruszył proces, oskarżony przyznał się do winy, wyraził żal i przeprosił pokrzywdzonych.
- Za późno! – skwitował ojciec nieżyjącego Łukasza.
Skąd ta zmiana w zachowaniu Dominika T. – chciał wiedzieć sędzia Krzysztof Chybicki.
- Wcześniej byłem w szoku – wyjaśniał oskarżony. Przyznał też, że od czasu wypadku dwa razy, ale przypadkowo, spotkał się z siostrą nieżyjącego przyjaciel i miał pytać o możliwość kontaktu z jej rodzicami. Odmówili. Natomiast z 19-letnią Martyną chodzą do tej samej szkoły, ale dotąd nie porozmawiał z nią. – Bałem się reakcji kolegów – tłumaczył.
Wniosek obrońcy
Obrońca oskarżonego zaproponował dla swojego klienta karę 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 4 lata, pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów, dozór kuratora. Ani prokurator, ani pokrzywdzeni nie wnieśli sprzeciwu. Ojciec 19-letniego Łukasza zapowiedział jednak, że z powództwa cywilnego wystąpi o odszkodowanie: - Żona chciała się wieszać, leczy się psychiatrycznie, nie mogę tego tak zostawić. On [oskarżony – red.] nie przyjął wniosku w prokuraturze, a kara była wyższa [3 lata pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 5 lat – red.].
Wyrok
Sąd przychylił się do dzisiejszego wniosku i skazał 19-letniego Dominika T. Podczas ogłoszenia wyroku na sali nie było ani prokuratora, ani obrońcy, ani – co najważniejsze – jego klienta.
- Jego nieobecność jest niewłaściwa, wręcz nieprzyzwoita – wyraził niezadowolenie sędzia Krzysztof Chybicki. – Nie miał takiego obowiązku, ale powinien tu się znajdować. Mam nadzieję, że jego nieobecność nie jest podyktowana obawą przed spojrzeniem w twarz pokrzywdzonym.
Uzasadnienie
Sędzia wyjaśniał, że na wyroku zaważyła postawa oskarżonego, a dokładniej to, jak zmienił swoje zachowanie i że przyznał się do winy.
- Jego wina jest bezsporna, jechał za szybko, nie miał doświadczenia, nie sprawdził czy przyjaciele, którzy podróżowali na tylnym siedzeniu mieli zapięte pasy – wymieniał sędzia. – Nieumyślnie spowodował wypadek, ale umyślnie złamał zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Pędził tą drogą aż 122 km/h!
- I nie podjął prób kontaktu z pokrzywdzonymi – kontynuował sędzia Krzysztof Chybicki. – Mogli oni odmówić, ale jeśli oni niosą taki ciężar to oskarżony powinien podjąć ryzyko, nawet nieprzyjemnego potraktowania. Zrobił to zdawkowo dopiero dziś. I nie zrozumiała jest sytuacja z Martyną – wskazywał sędzia. – Czemu z nią nie porozmawiał?
A dlaczego wyrok to 2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 lata?
- To kara adekwatna i sprawiedliwa – przekonywał sędzia Krzysztof Chybicki. – Oskarżony wcześniej nie był karany, a teraz przez cztery lata będzie musiał się bać. Jeśli popełni jakiekolwiek przestępstwo - trafi do więzienia. I ten strach jest dobry, bo będzie pamiętał o tym, co się stało. Poza tym – kontynuował sędzia – będzie widniał w dokumentach, jako osoba karana. Przez lata będzie nosił znamię jako osoba, która kogoś wysłała do nieba.
I zakaz prowadzenia pojazdów: - Przekroczenie prędkości i beztroska, która później mu towarzyszyła stąd aż 5 lat – wyjaśniał sędzia. – Dla młodego człowieka to dotkliwa kara.
Wyrok nie jest prawomocny.
- Jest za mały, za to, co zrobił – podsumował ojciec 19-letniego Łukasza.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter