UWAGA!

[X]

Komentuj korzystając ze swojego nicka. W tym celu Zaloguj się kontem portElu lub Facebooka
lub zarejestruj konto na portElu.
Anuluj

Sytuacja wygląda tak : Zakład Odzieżowy Hetman, bo zapewne nie wszyscy dyskutanci wiedzą, że przedmiotem działalności tego zakładu jest przerób uszlachetniający (gdzie wszystko od wykrojów, wzorów przez materiały, nici, guziki - dostarcza zagraniczny kontrahent) ubiorów dla odbiorców zachodnich - prawie 100 %. Eksport przerobowy ma istotne zalety - zwalnia przedsiębiorstwo z troski o nowe wzory i fasony, surowce i materiały, zapewnia stały zbyt i ciągłość produkcji w czasie trwania kontraktu, pozwala wykorzystać w pełni moce produkcyjne. Ponadto zagraniczny kontrahent ponosi koszty spedycji zarówno materiałów i surowców, jak i gotowych wyrobów. Ponosi również koszty ubezpieczenia związane z transportem międzynarodowym. (Obecnie problem polega na tym żeby znaleźć takich zagranicznych kontrahentów i utrzymać z nimi współpracę bowiem Niemcy, Duńczycy, Holendrzy i Irlandczycy umieją liczyć i znaleźli już tańszych wykonawców dla swoich produktów (Tajlandia, wspomniany tutaj Bangladesz ;)), a przede wszystkim miliardowe Chiny itd. gdzie koszty robocizny są nieporównywalnie niższe - np. niskie podatki albo ich całkowity brak ;) i niskie koszty stałe a przez to koszt takiego przerobu znacznie niższy, mało tego nowe polskie marki odzieżowe - też już zlecają całą lub znaczną część swojej produkcji skośnookim kontrahentom). Jednocześnie w razie niewykonania usługi na czas podmiot dokonujący przerobu uszlachetniającego ponosi wysokie kary. I być może tu jest pies pogrzebany - pracownice w proteście słusznym czy nie, zaprzestały na dwie godziny pracę i odrobiły te dwie godziny przestoju w dniu następnym "pogodzinach". Na skutek protestu szwaczek opóźnienie w wykonaniu zlecenia mogło przekroczyć 24 godz. (być może przewoźnik zleceniodawcy stał po bramą zakładu czekając na gotową partię towaru, wszak okres też był szczególny - żniwa dla handlowców - okres przedświąteczny) i Hetman zapłaci określoną w kontrakcie karę finansową, prawdopodobnie straci też kontrahenta. Wobec powyższego istnieją przesłanki do dyscyplinarnego zwolnienia z pracy protestującej załogi - swoim działaniem naraziła spółkę na poważne straty finansowe. Prezes też nie jest w tym konflikcie bez winy - zaleganie i opóźnienia w wypłatach pracowniczych, brak dialogu z załogą - prób wytłumaczenia zaistniałej sytuacji, a szczytem złośliwości było wysłanie pracownic do pracy w oddalonym o 240 km nieistniejącym zakładzie :((. Oczywiście to tylko hipotezy oparte na znajomości warunków i reguł działalności gosp., skąpych wyjaśnień udzielonych na łamach portelu przez J.P. oraz przekazach prasowych i telewizyjnych. I na koniec - chyba mamy tu do czynienia z polską wersją lokautu (w końcu nikt nie jest instytucją charytatywną) LOKAUT [ang.], forma walki pracodawców z pracobiorcami, polegająca na zamykaniu przedsiębiorstw i zwalnianiu pracowników. "A w Warszawie, mieście głównem, zabił Adaś Leszka gównem. Oj, zabił czy nie zabił, ale wżdy osłabił".

b.e.