Kiedy do klubu przychodził pan Grzegorz Wesołowski, kibice wiązali z nim wielkie nadzieje. Osobiście wiele razy z nim rozmawiałem, wydawał mi się człowiekiem poukładanym, nie to, co poprzednicy. Do dziś tak myślę, ale chyba ktoś mu źle podpowiadał, przedstawił fałszywy obraz piłkarzy. Kiedy zwróciłem mu uwagę, że całej drużyny się nie zmienia, grzecznie odpowiedział, że przyjdą lepsi.
I co? Wielka lipa. Prosiłem go, by pozostawił Kolosowa, Ledenewa (który jako jedyny robił różnicę w technice gry), młodego Pietronia (walecznego do bólu) i jeszcze dwóch czy trzech. Nic z tego. Mieli być lepsi, waleczni, oddani klubowi... Dzisiaj widzę, że Kolosow ratowałby klub, a Ledenew byłby najlepszy w drużynie. Wizja panów Fedoruka i Wesołowskiego legła w gruzach. Już raz Adam Fedoruk doradzał Czesławowi Michniewiczowi...
Piszę to, bo martwię się o przyszłość klubu, martwię się brakiem zaangażowania ze strony piłkarzy, którzy trafili do naszego klubu, ponieważ byli niechciani w innych.
Jeszcze jedno. Przypomina mi się rok 1976, awans Olimpii do II ligi. Ten historyczny awans wywalczyli zawodnicy, którzy potem nie grali, ze składu pozostało tylko dwóch czy trzech i co? Spadek. Obudź się, Olimpio. Obudź się, Zarządzie. Czas wyciągnąć wnioski i to szybko.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter