UWAGA!

[X]

Komentuj korzystając ze swojego nicka. W tym celu Zaloguj się kontem portElu lub Facebooka
lub zarejestruj konto na portElu.
Anuluj

Ciekawe. Klasa powiedzmy 20 osobowa. Ćwiczą prawie wszyscy raczej regularnie. Zdecydowana większość mniej lub bardziej ale jest zainteresowana i lubi zajęcia. Ale też jest 1 czy 2 łebków, którzy są zdegustowani, nie podoba im się itp. I teraz co, nauczyciel ma dla tej dwójki zmieniać metody, wymyślać cuda być może kosztem całej reszty, żeby szukać sposobu, by zainteresować i w swoisty sposób zmusić ich do aktywności czy wręcz polubienia czegoś, czego oni po prostu nie lubią, bo ludzie są różni. Nie wszyscy lubią śpiewać, tańczyć, jeść itd. niestety dzisiaj w szkole za wszelką cenę próbuje się w ramach wyrównywania szans czy tzw edukacji wyłączającej ciągnąć w górę tych, którzy z jakichś powodów mają pod górkę. I dobrze, ale niestety najczęściej jest to kosztem tych, którzy są po przeciwnej stronie i mają szansę być wybitnymi. Pieniadze na wsparcie tych z potrzebami są, bo przepisy do tego zmuszają. Dla tych wyróżniających się już niekoniecznie. A wracając do lekcji wf. Z dzieciństwa i młodości pamiętam, że tzw zajęcia na macie były najciekawsze dla nas. Ale my też potrafiliśmy sobie sami organizować czas wolny w sposób aktywny. Dzisiejsza młodzież musi mieć wszystko zorganizowane, podane na tacy. Kiedyś nauczyciel powiedziałby róbcie to co chcecie i za 3 minuty zabawa czy mecz byłby w toku. Dziś pewnie nie byliby w stanie ustalić, co chcą robić.

Ojciec