Przychodzi likwidator do mieszkańca
Firma Budimex wiosną zakończyła przebudowę toru wodnego na rzece Elbląg. Celem prac było uzyskanie 60 m szerokości na rzece, a w rejonie Nowakowa 40 metrów. To element większej inwestycji: „Budowy drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską”, czyli przekopu przez Mierzeję Wiślaną.
- Wielki projekt, a pieniądze, które oferują nam za wyrządzone podczas prac szkody, starczą na lizaki. Nie godzimy się na to – mówią mieszkańcy Wyspy Nowakowskiej.
W środę (24 lipca) w tej sprawie w filii gminnej biblioteki w Nowakowie spotkali się z nimi przedstawiciele Budimexu, Urzędu Morskiego w Gdyni, władz powiatu elbląskiego, zarządu województwa warmińsko-mazurskiego i gminy Elbląg.
- Pękanie ścian w domu, kafelek w podłodze. Zniszczony żywopłot, zniszczone ogrodzenie. Nie ma w domu ściany, która nie byłaby spękana. Poobniżały się posadzki, bo larseny tłuczone były w odległości od nas 20 m – mówi pani Jolanta Jaruga, jedna z mieszkanek Nowakowa.
Wyjaśnijmy, że larseny (ścianki) są powszechnie stosowaną metodą zabezpieczenia wykopów.
- Firma Budimex wynajęła, z tego co nam wiadomo, likwidatora szkód. Likwidator przyszedł, oglądał, robił zdjęcia i przekazał do firmy. My wyszacowaliśmy zniszczenia według profesjonalnych kosztorysów: uwzględniając roboczogodziny, materiały i to w cale nie te najdroższe. Wyszacowano nam to na 100 tys. zł. Dostaliśmy od Budimexu propozycję zwrotu 16 tys. zł. Nie były w tym w ogóle ujęte zniszczenia zewnętrzne – mówi pani Jolanta.
Kafle spod szafy
Pani Jolanta wraz z mężem nie zgadzają się na zaproponowaną przez Budimex sumę odszkodowania. – Jest za niskie. Oni proponują wymianę pięciu kafli. Przyjeżdża kierownik z Budimexu i mówi: no to kafle popękane, no to można by spod szafy wyciągnąć kafle i ułożyć w to miejsce. Pytam się, czy pan zna technikę budowlaną? Przecież to trzeba uzbroić i wtedy dopiero można coś robić. Przyklejać kafle w dziurze? – mówi pan Dariusz Jaruga.
I dodaje, że nie mają wiedzy, czy są w swoim domu teraz bezpieczni. - Czy ktoś to sprawdzał? Mamy ocieplenie styropianem, a czy ściany nie pękły w środku? Czy gazobeton nie pękł? Tego nie wiem. Od wewnątrz pokazały się rysy w kilku miejscach. Na zewnątrz tego nie widać – mówią państwo Jaruga.
Czego oczekiwali po spotkaniu z przedstawicielami firm i samorządów? - Chcielibyśmy się dowiedzieć, czy firma Budimex umyła już ręce od tego i pozostawia to likwidatorowi? Czy mamy się sądzić z firmą ubezpieczeniową i likwidatorem? – wyjaśnia pan Dariusz.
Kolejna z mieszkanek Nowakowa, mówi, że „zrobiono mieszkańcom krzywdę”.
Dokumentacja fotograficzna szkód w jednym z domów, fot. arch. prywatne
"Na farby pani dostanie"
- Sześć razy u mnie byli, sprawdzić co się zniszczyło. Mam popękane w domu ściany, mam odpryski, w piwnicy woda stoi. Prawda jest taka, że się boję mieszkać w tym domu. Do tej pory nie dostałam żadnej odpowiedzi. Był miesiąc temu rzeczoznawca z Budimexu, zrobił wycenę i nie powiedział na jaką kwotę. Ci z Budimexu powiedzieli mi: wpuścimy ekipę załatają dziury i na farby pani dostanie. Ja mam cztery pomieszczenia, plus kuchnia i korytarz. Fachowiec, który podjąłby się remontu mówił mi o 3,5 tys. zł za jedno pomieszczenie. A gdzie materiały do tego? 1,5 metra od domu, pod oknami miałam cały czas ich sprzęt. Oni mi teraz policzyli, że to było 15 metrów. To nie prawda. Kłamią. Bicie larsenów było pod oknami – opowiada kobieta.
Mieszkańcy podczas spotkania nie kryli swojego rozgoryczenia i żalu. - To była wielka inwestycja, słyszeli o niej wszyscy w całej Polsce, duża firma ją robiła. Podobno mają ubezpieczenia w trzech firmach. I co? I postępują z nami niemoralnie. Inwestycja, aż pękają domy – podkreśla jedna z mieszkanek.
Wypłacić i już nie przeszkadzać
Podczas spotkania przedstawiciel firmy Budimex Grzegorz Małasiewicz podkreślał, że firma wszystkie zgłoszenia o uszkodzeniach, a jest ich 15, proceduje. - W ramach naprawy usterek przy dwóch nieruchomościach robiliśmy dodatkowy drenaż, aby odwodnić działki. Te prace są zakończone. Mamy 15 zgłoszeń od państwa związanych z uszkodzonymi budynkami, które są procedowane przez ubezpieczyciela. W trzech przypadkach została wydana już decyzja. Od jednej z nich właściciele nieruchomości się odwołali. W pozostałych przypadkach jeszcze proces wydania decyzji trwa, a w czterech przypadkach rzeczoznawca nie ukończył prac. Trwa kompletownie dokumentów, żeby szkody wycenić. Wolelibyśmy wypłacić te pieniądze i już państwu więcej nie przeszkadzać – przekonywał Grzegorz Małasiewicz.
Mieszkańców nie przekonał.
- Mam wodę w piwnicy, chcę mieć piwnicę, nie basen. Mam spękane fundamenty. Wczoraj padał deszcz, wchodzę na werandę, zapalam światło i mam w kloszu wodę. Ja się nie godzę na takie coś. Wyszacowano to wszystko na cudowną kwotę 6200 zł. Ale nie dostanę tych pieniędzy, ponieważ nie pokazałam faktury i teraz pytanie: kiedy i kto powiedział mi podczas składania dokumentów o szkodach, że muszę się okazać fakturą? Nikt. Nigdy – mówi jedna z mieszkanek.
- Nie wiem, o co chodzi z tą fakturą – przyznał przedstawiciel Budimexu.
- Przyszedł pan z dokumentami, a nie jest pan przygotowany? – odparła mieszkanka.
Czy mieszkańcy zadowoleni są z przebiegu spotkania?
- Chyba pani żartuje. Było tych włodarzy-dygnitarzy kilkunastu. Jak się zachowywali? Oprócz może wójta, to nikomu na nas nie zależy. Jeden z panów ziewał często podczas spotkania, kolejny siedział z nogą zadartą na nogę, tak nonszalancko, następny przeglądał coś tam ciągle w telefonie. Pan z zarządu województwa z serduszkiem w klapie też nam zainteresowania nie okazał – mówią mieszkańcy Nowakowa.
Część z mieszkańców powiedziała nam już po spotkaniu, że jeśli nie zostaną im zrekompensowane szkody, sprawy oddadzą do sądu.
Do tej sprawy wrócimy.