"To miasto umiera", "Elbląg jest tylko dla emerytów", "nic tu się nie dzieje", "starówka nie jest stara", "tu nawet nie ma centrum" (albo "centrum to galeria handlowa"), "samolot głośno warkocze", "nie ma gdzie wyjść", "nie ma co robić" i tym podobne, i tak dalej. Narzekanie na miasto jest wśród nas, jego mieszkańców, dość popularną praktyką i faktycznie, jest pewnie na co narzekać (sam zresztą nie mogę wciąż wyjść z podziwu, jak można było tak zepsuć komunikację miejską). Inna sprawa, że często malkontenci nie są tak naprawdę zainteresowani dotarciem do lokalnej oferty, a my redakcyjnie co i rusz mierzymy się z zarzutami, że o jakimś evencie "nie było wcześniej informacji". Była, zwykle jest w kilku miejscach i jeśli ktoś się czymkolwiek i jakkolwiek interesuje, to o tym, co się dzieje w mieście wie, albo z lokalnych mediów, albo ze społecznościowych.
Na szczęście w miniony weekend, gdy spotykałem znajomych podczas Elbląskiego Święta Muzyki, od narzekania na Elbląg można było odpocząć. "Taki fajny, trochę festiwalowy klimat". "Bardzo fajny koncert Spiętego". "Podoba mi się i nawet trochę ludzi przyszło" – słyszałem raczej takie opinie, pod którymi się zresztą podpisuję. Było też oczywiście trochę tradycyjnych komentarzy odnośnie repertuaru, bo ten był mocno specyficzny i nie jest to przecież muzyka, którą usłyszymy na listach przebojów popularnych stacji radiowych. Tego organizatorzy z Co Jest? nigdy nie ukrywają i są z tego, jak się zdaje, zadowoleni. Zresztą mają dla swojego podejścia mocną legitymację od mieszkańców, bo chyba nie bez powodu kolejny raz elblążanie zdecydowali, by autorski projekt niewielkiej grupki zapaleńców cieszył się dofinansowaniem z Budżetu Obywatelskiego. Że co, że mało mieszkańców głosuje w BO i to nie jest miarodajne? Wydaje mi się, że opinia tej głosującej mniejszości jest najcenniejszym wyznacznikiem. Głosują przecież osoby najbardziej miastem zainteresowane.
Piątkowe rozpoczęcie Elbląskiego Święta Muzyki mnie ominęło, ale wieczór pod Górą Chrobrego, a potem niedzielna parada w deszczu i koncert finałowy na dziedzińcu muzeum to był świetnie spędzony czas. Klimat całego wydarzenia, spotkania z ludźmi, muzyka na żywo, to wszystko warto docenić. Organizatorzy piszą w mediach społecznościowych, że być może uda się "nadrobić" uliczne granie odwołane przez pogodę w któryś z wakacyjnych weekendów. Jeśli tak, to na pewno będzie warto się wybrać. Klimat EŚM jest bowiem nie do podrobienia, ma własny, "elbląski" charakter, ale w najlepszym znaczeniu tego słowa, z jakiego jako mieszkańcy możemy być dumni.