UWAGA!
[X]lub zarejestruj konto na portElu.
Rozumiem sentyment, ale powiedz mi, czy w Warszawie masz izbę pamięci FSO? Albo w Radomiu izbę pamięci Łucznika? W Bydgoszczy izbę pamięci ROMET'u? Zakład jak zakład. Za PRL był obowiązek pracy i wręcz ludzi z łapanki, z ulicy zmuszali do zatrudnienia stąd takie "potężne" zakłady powstawały. W normalnym ustroju zatrudniałyby mniej niż 1000 pracowników i też sobie świetnie radziły na rynku. To typowe myślenie dla komunistycznego ustroju, że zakład pracy to twój drugi dom, druga rodzina, że musi zorganizować wakacje dla ciebie, twoich dzieci, choinkę dla dzieci, zabawę sylwestrową, zabawę karnawałową, rozrywkę, kulturę i sztukę. Musi być jednym wielkim kołchozem, w którym zatrudnia się wszystkich z okolicy. Bez względu czy mają jakąś wiedzę, umiejętności, jakąś wartość dodaną dla przedsiębiorstwa. Idziemy w tysiące! Ważne, że nie szwendają się po ulicy i nie mają czasu spiskować przeciwko władzy, która przecież najlepiej wie, co jest dobre dla narodu, a co nie. Zamech był jednym z kilkuset takich ośrodków za panowania sowietów na ziemiach polskich.
MajorTom