Wyjeżdżamy z Elbląga w poniedziałek ok. godz. 21:30. Po kilku godzinach jazdy samochodem przekraczamy granicę z Niemcami w Kostrzynie. Ok. godz. 7:00 zatrzymujemy się na kilkugodzinny odpoczynek 100 km za Berlinem. W dalszą podróż wyruszamy ok. 12:00. Wieczorem wjeżdżamy na terytorium Włoch, do Rzymu docieramy w środę, wcześnie rano około 4:00.
Samochód parkujemy blisko Stadio Olimpio. Stamtąd w okolice Placu św. Piotra musimy dojechać autobusem komunikacji miejskiej. Wszystkie autobusy jadące w kierunku placu są przepełnione. Mamy ze sobą małe biało-czerwone flagi - to nasz znak rozpoznawczy. Możemy być dumni z tego, że jesteśmy z kraju Ojca Świętego. Zresztą na każdym kroku spotykamy się z życzliwością Włochów.
Długa kolejka przed nami
Stajemy na końcu bardzo długiej kolejki. Z minuty na minutę grupa oczekujących wydłuża się - tuż przed godz. 5 rano za nami stoją już kolejne tysiące pielgrzymów z całego świata. Wśród nich zdecydowaną większość stanowią fantastyczni, młodzi Włosi, którzy co jakiś czas głośno klaszczą i krzyczą „Giovanni Paolo”.
Atmosfera w kolejce jest niezwykła. Kiedy punktualnie o godz. 5 otwarte zostają drzwi bazyliki św. Piotra, kolejka zaczyna bardzo powoli posuwać się do przodu. Zanim wejdziemy na Via della Conciliazione, czyli prostą prowadzącą na Plac św. Piotra, musimy odstać swoje w bocznych uliczkach. Na plac Plac św. Piotra wchodzimy po pięciu godzinach oczekiwania. Zmęczenie jest ogromne, mamy przecież za sobą kilkanaście godzin jazdy samochodem. Jednak motywacja jest większa od zmęczenia, idziemy więc dalej. Jest coraz cieplej, temperatura wzrasta z godziny na godzinę, powietrze coraz mniej wilgotne.
Pożegnanie z Ojcem Świętym
W kwietniu w ciągu dnia w Rzymie jest bardzo ciepło i zielono. Tuż przed godziną 12:00 udaje nam się przekroczyć próg bazyliki, jeszcze tylko kolejka wewnątrz i ostatnie pożegnanie z Ojcem Świętym. Trudno ukryć wzruszenie stojąc zaledwie kilka metrów od katafalku z ciałem Ojca Świętego. Papieskie służby porządkowe pozwalają zatrzymać się przed katafalkiem co najwyżej na kilka–kilkanaście sekund. Wychodząc z bazyliki jeszcze raz spoglądamy na tłumy wiernych, które dopiero za kilka godzin dostaną się do bazyliki św. Piotra. Jesteśmy przygnębieni, ale również ogromnie szczęśliwi, że mogliśmy tu być.
Dla mnie to już druga wyprawa do Watykanu; po raz pierwszy byłem tu 9 lat temu, miałem wówczas szczęście uczestniczyć w audiencji prywatnej w Sali Klementyńskiej - w tej samej, w której zostało wystawione ciało Ojca Świętego tuż po śmierci.
Nocujemy pod gołym niebem
Środowe popołudnie chcemy poświęcić na zwiedzanie Watykanu i Rzymu. Jeszcze tylko noc pod gołym niebem na Piazza del Risorgimento. Nocujących pod gołym niebem widać zresztą na prawie każdej ławce i każdym trawniku w Watykanie i okolicach. Wśród nich wielu Polaków, również z małymi dziećmi.
W nocy o tej porze roku jest w Rzymie jeszcze zimno, temp. ok. 5 stopni. Na szczęście służby porządkowe rozdają koce, rozdawana jest również na każdym kroku woda mineralna. Choć jesteśmy zmarznięci i niewyspani, wstajemy o godz. 7:00. Wokół nas szum i gwar, setki pielgrzymów podążają w kierunku Placu św. Piotra. Do Polski wracamy samolotem. Lądujemy na lotnisku Okęcie o godz. 18:45. Jeszcze tylko przesiadka na samolot do Gdańska i podróż samochodem z Gdańska do Elbląga. W domu jesteśmy ok. 22:30. Zmęczeni, ale jednocześnie niezwykle szczęśliwi.
To ostatnie spotkanie z Ojcem Św. było dla nas ogromnym przeżyciem, czymś czego nigdy nie zapomnimy.
Obejrzyj fotoreportaż z pożegnalnej wyprawy grupy elblążan do Ojca Świętego
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter