"Przyczyn, by się szczepić, jest cała masa"
Jeśli przypomnimy sobie sytuację dotyczącą koronawirusa sprzed roku, to jednak tym razem znaczna część społeczeństwa jest zaszczepiona.
- Niekoniecznie możemy być w związku z tym spokojniejsi. Słowo „znaczna”, w tym przypadku 19 mln szczepień, może robić wrażenie. Musimy mieć jednak świadomość, że w skali populacji kraju jest liczbą dalece niewystarczającą, żebyśmy mogli uznać, że spowoduje to zjawisko odporności populacyjnej - mówi dyrektor elbląskiego Sanepidu.
Punkt Szczepień Masowych w Elblągu wciąż działa. Dla przykładu – dziś Ministerstwo Zdrowia informuje o kolejnych 104 szczepieniach w mieście, 31 osób zostało w pełni zaszczepionych.
- To może wyglądać tak, że to Sanepidowi albo rządowi miałoby zależeć, żeby szczepienia szły jak najlepiej. Jednak na tym powinno zależeć nam wszystkim, bo w ten sposób chronimy się przed chorobą i związanymi z nią powikłaniami. Z czasem zbieramy coraz więcej doświadczeń dotyczących skutków zakażenia koronawirusem... Nawet przy infekcji, gdzie objawy nie są nasilone, mogą rodzić się skutki groźniejsze dla zdrowia niż w samym momencie chorowania na COVID-19. Powinno nam zależeć na zdrowiu naszym, naszych najbliższych czy osób z naszego otoczenia towarzyskiego i zawodowego – podkreśla Marek Jarosz. - Koronawirus ma przecież wpływ na nasze życie zawodowe, społeczne czy gospodarkę. Podkreślam też, a nie zawsze się o tym pamięta, że skrócenie okresu pandemii to skrócenie okresu, w którym wirus „przebudowuje się” i może wytworzyć formę, która będzie łamała naszą obronę wypracowaną przez szczepienia bądź przechorowanie koronawirusa. Przyczyn, by się szczepić, jest cała masa. Niestety obserwujemy zjawiska zaprzeczające logice, zdrowemu rozsądkowi i instynktowi samozachowawczemu. Każda istota żywa wyczuwa zbliżające się niebezpieczeństwo, a mam wrażenie, że niektórym z nas wydaje się, że niebezpieczeństwa nie ma, co więcej, te osoby lansują swój pogląd. Niebezpieczeństwo jednak nadal jest i dotyka kolejne osoby, mamy kolejne nowe zachorowania, niestety również kolejne zgony...
Dystans, dezynfekcja, maseczki
Marek Jarosz apeluje, by nie tracić czujności związanej z ryzykiem zachorowania w codziennym życiu. Choćby korzystając ze sklepów czy punktów usługowych, dotykając powierzchni, których dotykają w miejscach publicznych także inne osoby etc.
- Powszechną rzeczą jest zapominanie o maskach – mówi dyrektor elbląskiego Sanepidu. - Jeśli np. obsługa sklepu nie zakłada masek, widzą to także klienci i nabierają przekonania, że nikt tu nie będzie od nas tego wymagał. Nie chodzi przecież o to, by udowodnić komuś, że jestem sprytny, bo udało mi się ominąć jakieś zakazy. Chodzi o to, żeby ruszyć głową i zastanowić się nad tym, że mogę mieć kontakt z osobą, która może zarazić mnie koronawirusem – komentuje dyrektor. Zaznacza, że w wielu krajach dyscyplina społeczna wobec obostrzeń ciągle jest utrzymywana na wysokim poziomie.
Marek Jarosz wśród zasad dobrej profilaktyki przed zachorowaniem wymienia wspomniane już maski, częste mycie i dezynfekcję rąk, na ile to możliwe - unikanie zgromadzeń i zachowywanie dystansu.
- Zdaję sobie sprawę, że na to ostatnie trudno się zdecydować. W tej chwili nasze życie społeczne i towarzyskie nam eksplodowało, po zakończeniu wiosennej fali zachorowań i usunięciu części ustawowych obostrzeń. Głodni kontaktów rzuciliśmy się w wir życia towarzyskiego, ale zapomnieliśmy, że zagrożenie koronawirusem ciągle jest aktualne. Trochę uspokoiły nas statystyki, które przez długi czas były bardzo optymistyczne, często liczby nie przekraczały stu nowych zakażeń w kraju. Teraz widzimy już liczby sięgające ponad 400 zakażeń. W stosunkowo krótkim czasie nastąpił czterokrotny przyrost. Jesteśmy więc na fali wznoszącej, pytanie tylko, jak szybko ona będzie rosła, z jaką dynamiką i jaki pułap osiągnie w szczytowym momencie?
Sytuacja jest inna niż rok temu
Pandemia trwa od wielu miesięcy. Jak po dotychczasowych doświadczeniach wygląda przygotowanie Sanepidu przed ewentualnymi przyrostami zakażeń?
- Sytuacja wygląda oczywiście zupełnie inaczej niż rok temu, kiedy również po powrocie uczniów do szkół obserwowaliśmy wzrost zachorowań, szczególnie na przełomie października i listopada. Przypomnę, że mieliśmy wtedy w Elblągu i powiecie elbląskim kilka dni, gdy notowaliśmy ponad 200 nowych zachorowań dziennie – podkreśla dyrektor Jarosz. - Sami byliśmy wtedy dotknięci zachorowaniami wśród naszych pracowników. Nie było takich metod, procedur czy narzędzi elektronicznych, jakimi dysponujemy obecnie. Można powiedzieć, że „doskonaliliśmy się w boju”, teraz jesteśmy więc spokojniej nastawieni do spodziewanych wzrostów zakażeń. Przede wszystkim mamy nadzieję, że nie będą tak gwałtowne. Nie powinny być z uwagi na relatywnie dużą liczbę osób uodpornionych. Jesteśmy też lepiej zorganizowani, więc ta praca będzie szła na pewno lepiej i sprawniej.
Marek Jarosz w naszej rozmowie jeszcze raz powraca do kwestii szczepień.
- Warto przypomnieć, że fakt zaszczepienia nie stanowi stuprocentowej gwarancji, że nie zachorujemy, a takie opinie krążą – zaznacza. - Ze statystyk hospitalizacji i wskaźnika śmiertelności z powodu COVID-19 wynika jednak jednoznacznie, że szczepienie chroni nas przed ciężkim przebiegiem choroby i przed tym, co najgorsze, czyli śmiercią. To wartość, której nie można lekceważyć. Przeżycie stosunkowo łagodnej infekcji to nie to samo, co pobyt w szpitalu, ciężkie doświadczenia i powikłania po chorobie. Już teraz wiadomo, że późne skutki COVID-19 mogą mieć różny charakter, wpływają na różne części organizmu. Ciągle jesteśmy zaskakiwani różnymi reakcjami pochorobowymi.
Przypomnijmy, że dziś w Polsce odnotowano 533 zakażenia COVID-19, zmarło 11 osób, 8 spośród nich cierpiało na choroby współistniejące.