Przypomnijmy, w drugiej połowie sierpnia minionego roku, po zjedzeniu eklerów i napoleonek, które wyprodukowała jedna z elbląskich ciastkarni, na oddział zakaźny szpitala miejskiego trafiły 32 osoby. Jak ustalił sanepid, przyczyną zatrucia był błąd technologiczny - w tej samej misie, w której najpierw z półproduktów (m.in. z surowych jaj) przygotowywano ciasto, później robiono krem. Zgodnie z procedurami swoje śledztwo sanepid zakończył skierowaniem sprawy do prokuratury.
Ta jednak umorzyła dziś postępowanie, bo chociaż w ciastkarni były zaniedbania, to jednak nie spowodowały dla konsumentów zagrożenia, o którym mówi kodeks karny.
- Biegły lekarz stwierdził, że u wszystkich osób, które trafiły do szpitala, wystąpiły objawy zatrucia, ale nie były one groźne dla ich życia czy zdrowia, a tylko w tym wypadku można by mówić o odpowiedzialności karnej producenta feralnych ciastek – wyjaśnia rzeczniczka Prokuratury Rejonowej w Elblągu, Jolanta Rudzińska.
Umorzenie śledztwa nie oznacza, że właściciel ciastkarni nie poniósł kary za zaniedbania. Inspekcja sanitarna nałożyła bowiem na niego mandat w wysokości 700 złotych, a zakład przez kilka tygodni był zamknięty, bo konieczny był jego remont i zmiana sposobu przygotowywania wyborów.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter