UWAGA!
[X]lub zarejestruj konto na portElu.
Przypominam, że ta niedobra komuna radziła sobie z nie takimi problemami już 70 lat temu - to tylko nieudolni styropianowcy i neoliberalne "dzieci Arbeitu"nigdy nic nie potrafią zorganizować by miało ręce i nogi: "Szczyt epidemii błonicy, która trwała 6 lat, od 1950 do 1956 roku, przypadł na rok 1954.Zachorowało wtedy prawie 44 tys. dzieci, zmarło 2 tysiące. W tym samym roku wprowadzono szczepienia obowiązkowe przeciwko błonicy, osiągając rekord zaszczepienia ponad półtora miliona dzieci. Spowodowało to gwałtowny spadek zachorowań, a od połowy lat 60.notowano tylko pojedyncze przypadki błonicy w Polsce. (. .. )Ostatnim elementem, nad którym należało popracować, była organizacja szczepień oraz nadzór nad nią. – Profesor Jan Kostrzewski, twórca polskiej szkoły epidemiologii, zaprosił naszych kolegów z terenu, żeby ustalić, dlaczego na niektórych terenach działania związane ze szczepieniami nie były wystarczająco skuteczne – wspomina prof. Danuta Naruszewicz-Lesiuk. – W pewnym momencie powiedział wprost: macie na sumieniu każde dziecko, które umrze z powodu błonicy. To były mocne słowa, skierowane do naszych kolegów z pracy. Słuchacze różnie odnosili się do tak emocjonalnej wypowiedzi, ale może właśnie dzięki temu szczepienia w terenie ruszyły pełną parą i błonica zaczęła zanikać. Dziś wszystkie dzieci są szczepione przeciwko tej bardzo poważnej chorobie. "- więcej w sieci.
RobertKoliński