Jak wygrać w tak zaciętej walce? - Gryźć, połykać, gryźć, połykać i zapijać wodą – mówi tegoroczny mistrz, który w cukierni Raszczyk podczas mistrzostw Elbląga w 5 minut zjadł 7 pączków. Czy cieszy się ze słodkiej nagrody? - Ja już chyba raczej nic dzisiaj nie wcisnę, ale będzie kogo częstować na komendzie – śmieje się.
Strażak podkreśla, że do zawodów nie przygotowywał się w jakiś szczególny sposób.
- Dzisiaj rano zjadłem tylko jednego pączka, na rozgrzewkę – podkreśla.
Zapowiada też swój udział w kolejnych zawodach. - Po tylko jednej wygranej troszeczkę czuję niedosyt - przyznaje.
Za zwycięskim strażakiem uplasowali się ex aequo Tomasz Bil, nasz redakcyjny kolega i Zbigniew Rańcza, zeszłoroczny mistrz, który wyrównał swój wynik z 2019 r. Obaj zawodnicy zjedli po 6 pączków.
- Odpowiednie przygotowanie do dzisiejszych zawodów zaowocowało wysoką lokatą i to cieszy. Przyznam jednak, że z tyłu głowy zostaje świadomość, że to pierwsze miejsce było w zasięgu – mówi Tomasz Bil. - Traktuję to jako lekcję sportowej pokory. Wygląda na to, że aby zwyciężyć w takiej rywalizacji w Elblągu, trzeba przestać odmawiać sobie słodyczy w ciągu całego roku. Pozostaje tylko ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć – podkreśla.
Tłusty czwartek, który zwyczajowo przypada w ostatni czwartek przed wielkim postem, zwiastuje koniec karnawału. Tego dnia nawet ci, którzy na co dzień liczą każdą kalorię, w kwestii jedzenia pozwalają sobie na więcej.
- Mój przyjaciel mówi, że tego dnia kalorie inaczej się liczą – twierdzi pani Weronika, elblążanka, która zwykle stara się zdrowo odżywiać, a jednak dzisiaj nie odmawia sobie smakołyków.
- Jest to dosyć wesoły dzień – mówi Robert, uczeń jednego z elbląskim liceów. - Trwa jeszcze karnawał. Odkąd pamiętam, witryny sklepowe były w tym dniu wypełnione pączkami i faworkami. To jest tradycja, że w tłusty czwartek nie patrzy się na kalorie – zaznacza.
- W czasach wszechobecnych diet dzisiaj można pozwolić sobie na więcej – mówi pani Martyna. - To duża radość, tym bardziej, że dziś nikt nie zwróci nam uwagi, że przesadzamy, bo przecież robią to wszyscy – śmieje się.
Krótko i konkretnie kwestię objadania się słodkościami wyjaśnia pan Marcin. Zapytany dlaczego dziś można jeść, co się chce, w dodatku w dowolnej ilości zamyka temat jednym stwierdzeniem: „Bo tak!”
Jak widać, taki dzień jak dzisiejszy rządzi się swoimi prawami. Mieszkańcom naszego miasta pozostaje życzyć, by po dzisiejszej słodkiej samowoli nie przybyło im zbyt dużo kilogramów.