UWAGA!
[X]lub zarejestruj konto na portElu.
Dyskusja o nawierzchni starego rynku,jaką , niestety, przestudiowałem, to , konstatuję z przykrą satysfakcją rozważania o pozorach... wprawki z demagogi lub naiwne epatowanie niedokońca dosłyszanymi a tym bardziej zrozumiałymi informacjami. W gruncie rzeczy można na żałosną kwestie nawierzchni spojrzeć albo jak na wywołany sztucznie problem, którzy z urzędasów postawią na swoim, czyli, którzy ważniejsi, a jak wdać i jedni i drudzi zwołuja znajomych po różnych co ważnijszych werbalnie instytucjach, Warszawą nawet nie gardząc, wiedząc jak warszawskich ekspertów opinia w całej Poslce poważa i szanuje. albo o jakie pieniądze i dla kogo tu naprawdę chodzi.Tu wygrają prawa rynku i Parkinsona ( czasami są one wykluczające się, czasami jednak cechuje je zbieżność). Proponuję pochylić się jednak nad tymi nieszczęsnymi nawierzchniami i spojrzeć inaczej - te kamienie to chyba jedyne, lub jeden z bardzo niewielu, prawdziwych pozostałości po dawnym Elblągu. Proponuję zadumać się, kto po nich stąpał, podkowy czyich koni wygłądzały twarde bazaltowe krawędzie i nasaczaly je ciepłą otuliną kasztanów... jakie psy mozolnie okreslały rewiry i obwieszczały bogactwo niedawnych posiłków....a nawet.. ile pokoleń steranych ojców rodzin tudzież kawalerów ulewało obiatę Bachusowi czy też nocną porą wypominało pluszcząc długie piwne biesiady... To jest prawdziwa wartość elbląkiego staromiejskiego bruku, którymi jedni kupczą, drudzy chcą Nas z niego okraść.
aa