Żołnierz na stałe służący w Żuławskim Batalionie Remontowym w Elblągu zginął, gdy obok konwoju 19 pojazdów wojskowych eksplodował cywilny samochód wypełniony materiałem wybuchowym. Rannych zostało jeszcze 6 żołnierzy, w tym trzech z elbląskiej 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej. Stan rannych jest stabilny.
Szeregowy Krystian Andrzejczak jest drugim zabitym w Iraku żołnierzem z Żuławskiego Batalionu Remontowego. Pierwszy w czerwcu zginął kapral Andrzej Zielke – przypomina dowódca Żuławskiego Batalionu podpułkownik Janusz Pankowski.
- Nie wiem dlaczego moi żołnierze giną. Rano oglądałem igrzyska w telewizji, gdy na ekranie wyświetliła się informacja z ostatniej chwili o śmierci polskiego żołnierza. Pomyślałem, że jakby to był mój człowiek to by już zadzwonili. Telefon zadzwonił trzy minuty później - opowiada Pankowski.
Jego zdaniem iracka zasadzka była wyjątkowo perfidną akcją.
- Ładunek eksplodowali przy przedostatnim samochodzie z konwoju liczącego 19 pojazdów, to była sanitarka. Perfidnie ten pojazd zaatakowano, by po ostrzale nie było komu ratować rannych – opowiada z przejęciem podpułkownik Pankowski.
Poległy starszy szeregowy, służby nadterminowej Krystian Adrzejczak był sanitariuszem. Od początku tego roku pełnił służbę w elbląskiej jednostce. Był kawalerem, mieszkał wraz z rodzicami i dwojgiem młodszego rodzeństwa w Bogaczewie 10 kilometrów za Elblągiem. Jak mówią jego rodzice Krystian wyjechał na misję, by zarobić pieniądze na mieszkanie i samochód.
- Mówił, że kino domowe to kupi jeszcze w Iraku, bo tam tańsze – dodaje Andrzej Andrzejczak ojciec Krystiana. Rodzina żołnierza z trudem wiąże koniec z końcem. Ojciec dostaje rentę, matka jest bez pracy. Krystian był ich najstarszym synem, mają jeszcze 21-letnią córkę i 18-letniego syna.
*Komentarze do tego tekstu są moderowane
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter