Wybrany wątek opinii
Trochę się nie dziwię. Byłoby tak że ząb boli tygodniami ale za dnia jakoś to będzie. Czekają do ostatniej chwili. Dziura w zębie ssie nie robi w jeden dzień i na dziurę w zębie się nie umiera. Oczywiście zdążają się nagle, nieprzewidziane przypadki ale to raczej byłby marginalny problem w porównaniu z długotrwałymi zaniedbaniami, a potem, łolaboga boli. Poza tym pytanie czy te 1200 to za co? Za samą gotowość czy za tą kasę mają jeszcze robić z 10 zębów po nocach?
Do moderacji
Odpowiedz
1
1
@irwi - Mylisz się, od zęba można umrzeć - sepsa, poza tym sama jestem przykładem, że ząb może nie dawać ŻADNYCH oznak, nie mieć ubytków, próchnicy i "od góry"żadnych widocznych oznak chorobowych, i zacząć boleć od pstryknięcia palcem. Jeśli zaczyna chorować kość/korzeń/miazga to zazwyczaj zaczyna boleć nagle. I to jest wtedy dramat, bo od ręki NIKT ci nie pomoże, nawet do prywatnego dentysty trzeba odczekać swoje, a leczenie kanałowe NFZ finansuje tylko od 1 do 3 zęba. Za pozostałe trzeba płacić z własnej kieszeni - a logiczne, że psuja się zazwyczaj piątki, szóstki i siódemki. Leczenie jednego kanału (a w zębie może ich być nawet 5)zaczyna się od 500 zł. Nie ma przesady w tym, że za usługę mozna zapłacic i po 3 tysiące złotych. A mówimy o JEDNYM zębie. Do tego dochodzą koszty odbudowy zęba po leczeniu i wypełnienie - dziś nie zrobią innego jak z kompozytu utwardzonego światłem, który też swoje kosztuje.
Patologia goni w tym kraju patologię, i w tym przypadku to tylko i wyłącznie wina Ministerstwa Zdrowia, które co roku zmniejsza limity na publiczną stomatologię. Przykład? Lekarzom nie opłaca się wyrywać zębów za 20 zł, które w zwrocie dostana od NFZ. Wolą to zrobić prywatnie za 200 złotych. Bo w jednym i drugim przypadku muszą wykonać dokładnie taką samą pracę, tylko kwoty za usługę się różnią - nawet 10-krotnie.
Do moderacji
Odpowiedz
0
0