UWAGA!
[X]lub zarejestruj konto na portElu.
Drogi mój Juliuszu! Wielce jestem zdziwiona, że nie jest Ci znana historia związana z tym oto miejscem. Tragedia owa wydarzyła się przed wielu laty. Młoda żona rabina żydowskiego Salomona Franka, Chajkełe Frank, wracała pewnego ranka od swojej siostry Rebeki, mieszkającej na wyspie spichrzów. Tuż przy brzegu rzeki na jej drodze postać pojawiła się dosłownie znikąd, o wyglądzie tak strasznym, że biedaczka nijak ruszyć się nie mogła i głosu wydobyć z siebie w tym przestrachu nie mogła. Niczym ta biedna mysz polna wzrokiem węża sparaliżowana tkwiła tak w miejscu. Postać o ogromnych oczach tak ciemnych jak studnia bezdenna, o głowie pozbawionej proporcji wszelakich i ciele wprost nieludzkim, dziwaczna wpatrywała się w swą ofiarę bezbronną. Trwało to chwil wiele, że trudno określić to czasem, by na koniec pojazd świetlisty zawisł nad ich głowami i w jasnej smudze światła uniosła się owa Chajkełe, żona rabina i zniknęła w świetlistej poświacie pojazdu owego, który odleciał i zniknął w chmur gęstwinie. Na pamiątkę wydarzeń tak strasznych nieznany artysta wykonał wizerunek postaci owej dziwnej, na ścianie budynku, dokładnie w tym miejscu gdzie porwano biedną Chajkełe, która zaginęła bezpowrotnie. Taka oto historia, mój drogi Juliuszu, wiąże się z miejscem owym. P. S. Juliuszu! Latem zapraszam do siebie, mam zapas nalewek wielce smakowitych.
EmilyB.