Kiedy wstawał dzień w mglisty poranek, mrozem pomalował źdżbeł trawy całą okolicę. Ledwie widać spod mroźnej osnowy resztki zieleni, dawnej ich piekności z letnich dni wspomnienie. Mrozem pomalował topól rozłożystych ramiona, na których kól jemoioły porastają liczne. Pomalował tekże mały krzaczek głogu i gąszcze tarniny, które wiosną zakwitną białym kwieciem, zasypane całe. Ale wiosny próżno szukać o tej porze, mroźny wstaje ranek, oszroniona łąka. Chłodna magła wilgotna, cisza, zimowy poranek, wstaje dzień nad łąki oszronionej niebem.
A moim zdaniem...