Jest baldego świtu początek, mgła wszystko otula. Parkowe alejki uschłych liści kobiercem zasypane całe, róż pergole pozbawione kwiecia co latem zachwycały zapachem wspaniałym są ogołocone teraz. Jesień króluje niepodzielnie tytaj, nie widać nikogo o tak wczesnej porze. Mgły opar wigotny drzew się czepia gałęzi i przysiada na nich niczym lekki welon. Modrzewiowe igły na ramion gałęziach wyciągniętych w łuki, rudą barwą malują obraz mglistego poranka. Nikt się nawet nie przemknie po alejek żwirze, jeno postać fotografa majaczy w oddali. Może ktoś go zauważył i pomyślał "zjawa", bo mgła taka lubi płatać figle, lecz my teraz wiemy kim była ta postać co w chłodny poranek we mgle się rozwiała, no bo jak by fotografia ta powstała?
A moim zdaniem...