UWAGA!
[X]Zgłaszanie opinii do moderacji
Tego ranka, kiedy Pan Lis przebudził się i otworzył oczy to stwierdził, że cała okolica przybrała barwę jego pościeli. Biały szron pokrył zeschłe trawy, niskie zarośla wrzosów i jagodziska. Cieniutka warstwa zmrożonej pary wodnej pokrywała też gałązki niskich drzew jak i wierzbowe witki przy strumieniu, który zamienił się w zamrożoną wstążkę ciemnego lodu z pęcherzykami powietrza uwięzionymi w lodowej pułapce. Srebrzyste drobinki szronu przywarły do jego gęstego, o tej porze roku, rudego futra nadając jego postaci urokliwego widoku. Wschodzące słońce iskrzyło się na jego sierści zimnymi blaskami, a ciemne błyszczące oczy i wyraz jego pyska wskazywał, że chód tego poranka zbytnio mu nie dokuczył. Pan lis przeciągnął się i rozprostowała zesztywniałe łapy po całonocnym śnie, otrząsnął się z lodowej przypruchy i ruszył po zmrożonej trawie w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Minął właśnie rozwaloną bramę ogrodzenia leśnej uprawy, którą zniszczyli jeszcze wiosną "dwunożni". Zapowiada się całkiem miły dzień pomyślał i raźnie ruszył przed siebie.
EmilyB.