UWAGA!
[X]Zgłaszanie opinii do moderacji
Podpisałbym się pod Twoimi refleksjami bathory, tyle że - nie chcę umierać. Miasto jednak upada, bez względu na nasze ciche protesty. Nie ma się co czarować, tylko papierowe koncepcje rozwoju wytrzymają wszystko. Nie wytrzymują za to ludzie i głosują nogami, szukając miejsca gdzie indziej - sentyment do Elbląga ograniczając do wizyt u rodziców lub dziadkow. Spójrzmy prawdzie w oczy: powiatowe miasteczko w cieniu Trójmiasta, na skraju rolniczo-turystycznego województwa, z portem zamkniętym przez Rosję, z drogą lądową do tejże Rosji, ale bez przejścia granicznego, z dala od głównych linii kolejowych, z dala od projektowanych autostrad, z zamordowanym, wyprzedanym przemysłem. Bez zabytków, bez produktu turystycznego, bez bazy hotelowej powyżej trzech gwiazdek, bez nowoczesnej bazy sportowo-rekreacyjnej. "Ośrodek akademicki" bez inteligencji, z garstką "studentów". Z dziesięcioletnią próbą wejścia w "nowoczesną informatykę". Z futbolistami na poniemieckim stadionie, z rekreacją na poniemieckim basenie, wreszcie z ratuszem w poniemieckiej szkole. Ze starówką, którą ruskie spalili, ale nasi rozebrali. Na pewno warto się szczycić, że zaczęliśmy ją odbudowywać? W teorii dla mało rozgarniętych najlepiej naprawia ten, kto zepsuł, bo wie, co zupsute. Przechodząc skrótem od Starówki do samorzadu, ta też widać wciąż te same twarze stanowiące o kondycji miasta i mieszkańców. Jakie mam wyjście? Powoli umierać z Elblągiem? Szkoda życia. ..
s-wojak