UWAGA!

[X]

Zgłaszanie opinii do moderacji

Pan Kijowski cierpi na schizofrenię. Jego filmy były pomiatane przez cenzurę, a on bredzi o niezależności kina za tzw. komuny. Przebija przez niego tęsknota za czasami, gdy wystarczyło wpleść w fabułę kilka aluzji do niedoskonałości ówczesnego systemu aby zostać obwołanym mistrzem kina moralnego niepokoju. Obecnie kiedy można mówić otwartym tekstem nagle okazało się, że mistrz nie ma nic do powiedzenia, a na swoje wytłumaczenie buduje mętne teorie i w wyrazie skrajnej frustracji deprecjonuje wszystko, co zrobiono w polskim kinie po 89 roku. Paradoksalne po zlikwidowaniu cenzury trudniej ściągnąć do sal kinowych tłumy żądnych chociaż krztyny prawdy, wyposzczonych widzów. Smutna prawda jest taka, że Kijowskiego, w przeciwieństwie na przykład do Kieślowskiego, trudno nazwać twórcą ponadczasowym. Młody widz, jeśliby by go zmusić do obejrzenia filmów mistrza wyszedłby zapewne po projekcji mrucząc pod nosem "ale o co kaman?". Pan Kijowski fałszywie kryguje się mówiąc, że jest za stary na robienie wzorem innych współczesnych twórców komedii romantycznych. Wypadałoby by go pocieszyć, że kino zna znacznie starszych od niego reżyserów, którzy jak Woody A. robią może niezupełnie romantyczne, ale za to całkiem niezłe komedie.

wg

Anuluj