UWAGA!
[X]Zgłaszanie opinii do moderacji
Ja miałem 2 stłuczki. Raz policja przyjechała "już" w jakieś 40 min. (z Tysiąclecia na Gwiezdną), drugi raz godzinka (w tym pół na dodzwonienie się, no ale nie ma się co dziwić - pora wieczorna, dzień wstąpienia Polski do UE). Co ciekawe... w drugim przypadku rzecz ciągnęła się dość długo, bowiem PZU wysłało kwity do policji (100km od Elbląga) i sprawcy (120km od Elbląga), w obu przypadkach prosząc o potwierdzenie, kto był sprawcą. Sprawdza miał ważniejsze problemy niż odsyłać, a policja odesłała po kilku tygodniach. Strach pomyśleć, co by się stało, gdybym nie wezwał policji - pewnie na nerwy, telefony (i tak dzwoniłem do sprawcy ponaglając), sądy itp. straciłbym więcej kasy niż ta godzina czekania na policjantów, którzy jakby nie patrzeć nie są stroną w sporze. Przyjęcie mandatu JEST przyznaniem się do winy, a tenże oczywiście jest nakładany na sprawcę i choć stanowił nieco ponad 1% szkody mojego auta, to jednak problem winy w tym momencie został załatwiony. Wracając do artykułu - myślę, że po prostu ów przedstawiciel ubezpieczyciela po prostu liczy na kilka nieprawidłowych oświadczeń, tudzież możliwości skomplikowania sprawy. Nie od dziś wiadomo, że sprawnie to ubezpieczyciel tylko składki przyjmuje, a z wypłatami to już tak trochę gorzej... Zatem - apel - nie stwarzajmy możliwości wykpienia się od odpowiedzialności ubezpieczycielowi i sprawcy
Szymon