UWAGA!
[X]Zgłaszanie opinii do moderacji
Spotkałem ostatnio znajomą: młodą mamę ( wykształconą z dużego miasta). Jej synek przeziębił się, więc udała się do przychodni rejonowej, gdzie miała pecha (albo szczęście) trafić do doktora "starej daty", lekarza emeryta który dorabia sobie na pół etatu. Lekarz obsłuchał dziecko i kazał... postawić bańki. A gdzie leki? Zapytała mama? Toż mówiłem, odparł lekarz: proszę postawić dziecku bańki! Po kilku dniach dziecko będzie zdrowe. Oburzona mama poszła do innego pediatry a ten już wiedział jak się leczy przeziębienie w nowoczesny sposób: przepisał cała torbę leków (w tym jakiś antybiotyk). A może by dziecku postawić bańki? zapytała nieśmiało mama. Proszę pani, ja nie zajmuję się znachorstwem tylko leczeniem ludzi, więc niech mi pani z bańkami nie wyjeżdża! Odpowiedziała pani pediatra, też młoda wykształcona z dużego miasta. Gdyby obie młode panie, wykształcone z dużego miasta, zapytały doktora "starej daty", dlaczego zaordynował dziecku bańki (i nic więcej), to być może dowiedziały by się od niego rzeczy dla nich zdumiewających.
rozsądek