UWAGA!
[X]Zgłaszanie opinii do moderacji
Problemem elbląskiego Teatru nie był Barton czy Siedler jako dyrektorzy naczelni. Oni byli i są problemem w sensie artystycznym. Byłem pełen podziwu dla Bartona za to, że zrobił z teatru sprawnie działającą instutucję (dużo jeździli, grali). Jako przedsiębiorstwo TD stawał się bez zarzutu. Oczywiściejak każda instytucja mieli sowje kłopoty: różne gierki wewnętrzne itp. Ale kto tego nie zna. Problem sie pojawił wtedy, gdy wybrany na dyrektora artystycznego Siedler mówił tylko o marketingu, nic o sztuce. Sztuce przez duże S, trochę pod prąd, trochę nierentownej, ambitniej. Od razu wiadc było, że się zjedzą nawzajem.I zjedli. Tomczyk ma jedną cechę, która trudno zaklasyfikować: on traktuje elbląski teatr bardzo poważnie (no wszystko czemu poświęca uwagę jest baaardzo ważne). I zatracił wyczucie proporcji, kolejne elbląskie premiery Jasielskiego (był taki dyrektor) to był Lupa, Jarocki, Wajda w jednym. Role Jasielskiej to były kreacje! Zapominał gdzie Elbląg leży na mapie. A jak na razie o czasów kiedy Gruca odszedł w 1980 roku, elbląski teatr jest artystycznie prowincjonalny, może lepiej powiedzieć, bez osobowości. Obok dyrektora artysty, powinien stać jako partner menadżer, któy wierzy w wizję artysty. Bo w Elblągu artyści realizują pomysły biznesmana. I to jest pomieszanie.
Aqua