UWAGA!
[X]lub zarejestruj konto na portElu.
Ano jak zwykle żyjemy w świecie urojonym. Daliśmy sie spisać na straty naszym lokalnym władcom, którzy nie bardzo kumają, w czym sprawa i o co jacyś tam upierdliwcy walczą. Z drugiej strony operacja prawno-administracyjna dająca w efekcie jakąś konkretna zmianę - to wręcz rewolucyjne zmiany w naszej jurysdykcji i samorządności, wykraczające daleko naprzód, przed konfabulacyjny i patriarchalny stosunek władców do lokalnej społeczności. Sytuacje ta można określić krotko – patowa - aczkolwiek ma ona swe wielkie praprzyczyny. Dwie z nich, według mego uznania, najważniejsze to: obawa naszych wodzów przed prawicowym Gdańskiem, brak czucia, bycia reprezentantem samorządowym osób, od których cos zależy - Ci ludzie nadal reprezentują tylko i wyłącznie siebie i swa opcje polityczną. Biorąc powyższe pod uwagę nie widzę realnej szansy zmian administracyjnych granic i uważam, że jedyną receptą na byt codzienny jest praca u podstaw i tworzenie faktów dokonanych w obrębie Małych Ojczyzn. Wiele miast i samorządów w Polsce i w Europie to zrozumiało i nie oglądają sie na dobrych wujków z dużych aglomeracji, tworząc samemu swą rzeczywistość. To trudne, ale nie niemożliwe.
AborygenMiejscowy