UWAGA!
[X]lub zarejestruj konto na portElu.
Masz całkowitą rację, trzeba zbilansować środki oraz możliwości i ruszyć do przodu. Jednak w Elblągu nikt tego dotychczas nie zrobił, a dowodem o niewiedzy Urzędu Miejskiego jest sytuacja w ZBK. Nikt nie wiedział, ze dyrekcja zaciągnęła tak ogromne zobowiązania i ile tego tak naprawdę jest - niewiadomo (mówi się już o 13-15 milionach złotych - to przecież ogromny dług i poważne naruszenie dyscypiny budżetowej). Obecnie obcięto kontrakty wojewódzkie o ok. 60 %, a inwestycje, których finansowanie oparte jest o te kontrakty są dalej kontynuowane. Metoda jest prosta - ciągniemy (nie ja) do wyborów jakgdyby nigdy nic, aby wygrać kampanię chwaląc się dużą ilością nowych inwestycji, a póżniej się zobaczy. Gorzej jeśli ktoś inny wygra i będzie musiał połknąć tę żabę. Według mojego rozeznania zobowiązania wymagalne i dług publiczny miasta to ok. 50 - 60 milionów złotych, a taką kwotę żaden nawet cudotwórca nie będzie w stanie spłacić. Wtedy nowe władze wpadną w pułapkę - trzeba będzie albo ograniczyć znacznie program inwestycyjny, co jest niekorzystne dla rozwoju gospodarczego miasta i zwalczania wysokiego bezrobocia, albo zaciągać kolejne, znacznie WIĘKSZE kredyty, którymi będzie finansowana wtedy nie tylko działalność inwestycyjna ale również bieżąca miasta. Szlag mnie trafia, ale tak to się skończy. Nawet jeśli cudem wygrają (chociaż nie bardzo można na to liczyć) ludzie otwarci na zmiany, to spotkać ich może na starcie niemiła niespodzianka - szuflada pełna niezapłaconych faktur i brak środków na realizację atrakcyjnego programu rozwoju Elbląga. Przepraszam za zbyt długą wypowiedż, ale gdy pisze się skrótami myślowymi, to można być posądzonym - bądż to o złośliwość - bądż o nieuctwo. Pozdrawiam Aborygena i cała grupę niezłych obserwatorów elbląskiej rzeczywistości.
zatroskany