UWAGA!

[X]

Komentuj korzystając ze swojego nicka. W tym celu Zaloguj się kontem portElu lub Facebooka
lub zarejestruj konto na portElu.
Anuluj

Była sobie królewna, panna zresztą i do tego stara, za to brzydka i biedna, choć z kompleksami, lecz zawszeć jeszcze na wydaniu. Przyszedł on czas, gdy zjawili się na zamku dwaj królewicze. Jeden, ten z lewa - człek światowy i niebiedny, już lekko znudzony uciechami i żądny pewnej, a cichej ostoi. I drugi o ostrym licu, bardziej podobny Mefista w budionnówce, żwawy tak, że w miejscu trudno usiedzieć... Zaglądał, a to w kąty, a to znów nerwowo wypytywał o wartość różnych przedmiotów. Pannie smutno się stało na widok takiego orszaku. Który on mój, ten jedyny? - trwożyła się nieboga, tym bardziej, że kawalerowie nie kwapili się specjalnie do pojedynku. - Ten z lewa dużo świata naoglądał i gdzie ja mu do niego? - A ten kościsty, wzrokiem skalpujący chudobę? - byłabym ja mu tylko dodatkiem do skąpego wiana. Tak zmagała się nieboga i byłaby się chyba zamęczyła na śmierć, gdyby nie mądry król z Warszawy, który nakazał: - niech idzie bida do bidy, niech też zabierze te sprzęty, na które patrzył z oskomą. I stało się ... województwo warmińsko - mazurskie! Teraz ciemną nocą, gdy na zamku wszyscy już zasną, królewna - wprawdzie już nie panna, ale za to dalej brzydka i stara, marzy o tamtym księciu, tym światowym. Na pewno przyjedzie kiedyś na białym rumaku i zabierze ją stąd w dalekie kraje ...

PROM