UWAGA!
[X]lub zarejestruj konto na portElu.
No i proszę. Zastanawiałem się jakim echem odbije się ostatnia moja notka i już wiem. Podejrzewam, że przynajmniej część spośród "krytyków" to ludzie, którzy po raz pierwszy z internetem spotkali się dzięki Gazecie Elbląskiej. I dzięki niej zaistnieli publicznie, choć dziś wstydzą się swojego nazwiska. Ba, pilnie strzegą swej anonimowości - bo ujawnić swoje nazwisko, to ujawnić swój "dorobek", a ten jak widać może być różnie oceniany. Oczywiście nie zaspokoję oczekiwań - nie ukajam się i nie odpowiem na wszystkie zarzuty. Zresztą i tak bym usłyszał: nie tłumacz się JeW, i tak wiadomo, że było inaczej. Kilka spraw jednak powinienem wyjaśnić: 1. Strona, do której odsyłałem nie ma nic wspólnego z "drugą siłą w kraju". Należy do mnie i mnie reprezentuje. A ponieważ nie odsyłałem do niej pisząc "zobaczcie, jaki jestem bogaty" nie wiem, dlaczego mam się wstydzić, ża ktoś udostępnił ją za darmo? Głupie rozumienie honoru, "panie nie podpisany"! (a propos: strona www.kto-jest-kim.pl jest płatna); 2. Sąsiedzi nie podziękują "panu nie podpisanemu" za wyrazy współczucia - im nie przeszkadza, że ktoś w swoim mieszkaniu puka w klawisze; 3. PO nie ma zdania na każdy temat: nie ma też zdania na temat wyprzedaży polskiej prasy lokalnej. Nadal uważam, że źle się stało iż upadają takie firmy jak Wydawnictwo Pomorskie a ich miejsce zastępują prezentatorzy "błękitnej rzeczywistości" - mimo, że właśnie to Wydawnictwo dopuściło się konfliktu z własnymi dziennikarzami; 4. Definicja publicystyki: gałąź piśmiennictwa przedstawiająca z określonego punktu widzenia ważne i aktualne problemy życia społecznego, politycznego, gospodarczego, kulturalnego i inne, zmierzająca do kształtowania opinii publicznej. Może to temat do innej gawędy, ale oprócz "chleba", czyli tekstów za które ktoś redakcji zapłacił (a które tak niektórych w oczy kolą) było w mojej przygodzie z dziennikarstwem sporo publicystyki. I szczerze mówiąc - to jedyna rzecz, której mi żal i... główny powód rezygnacji z pracy. Sądzę, że niewielu by się na taki krok zdobyło. Po piąte i najważniejsze: znam wielu ludzi, którzy nie powinni wychylać nosa z domu - nie chcę tracić energii na walkę z nimi. Przeciętny Amerykanin 7. razy zmienia miejsce swojego życia i tyle razy zaczyna od nowa - inni za to go oceniają - 7 razy od początku. Nasza "dyskusja" dowodzi, że bardzo dużo od Amerykanów możemy się uczyć. I sobie i innym "dyskutantom" życzę twórczej amerykanizacji... A ja chyba zastosuję się do rady R. Ochódzkiego.
JeW