UWAGA!

[X]

Komentuj korzystając ze swojego nicka. W tym celu Zaloguj się kontem portElu lub Facebooka
lub zarejestruj konto na portElu.
Anuluj

Bakterie coli oraz nadmierne ilości drobnoustrojów znalazł tyski sanepid między innymi w produktach o nazwie "okrawki klasy pierwszej". Tyska Hypernova handlowała nimi bez zezwolenia. Decyzją sanepidu produkt został wycofany. Okrawki to tacka z zafoliowanymi resztkami szynki, salami i wieloma innymi niezidentyfikowanymi skrawkami wędlin. Sanepid zainteresował się nimi po naszym tekście, który zamieściliśmy w ubiegłą środę. - Pobraliśmy po kilka próbek z okrawków klasy pierwszej i drugiej. W obu przypadkach zakwestionowaliśmy po jednej próbie. Zbadaliśmy także produkt o nazwie "odpad produkcyjny mielony", w skład którego wchodzą resztki wołowe, wieprzowe i cielęce. Tu zakwestionowaliśmy wszystkie próby - mówi Maria Kalusińska z Miejskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Tychach. - Znaleźliśmy w nich bowiem bakterie coli oraz nadmierną ilość drobnoustrojów. W tyskim sanepidzie mówią, że bakterie z grupy coli typu fekalnego świadczą o nieprzestrzeganiu higieny w handlu. - To przede wszystkim brudne ręce, brak dezynfekcji sprzętu oraz naczyń, w których resztki były przechowywane, bądź poddawane obróbce - mówi Kalusińska. Takie bakterie są niebezpieczne dla ludzi. - Mogą powodować zatrucia pokarmowe, a nadmierna ilość drobnoustrojów - nieżyty żołądkowo-jelitowe - wyjaśnia. Hipermarket nie przedstawił sanepidowi żadnych dokumentów, które zezwalałyby na wprowadzenie tego produktu do handlu. - Jeżeli chodzi o odpady mięsne, to pokazali nam normę zakładową, z której wynika, że produkt nadaje się do spożycia po podgrzaniu w domu. Nie wynika z niej natomiast, w jakich proporcjach jest mięso. To wszystko jest przerażające - stwierdza. Okrawki i odpady zostały natychmiast wycofane z handlu. - Sprawę skierowaliśmy do rozpatrzenia przez sekcję prawną sanepidu oraz do śląskiego wojewódzkiego inspektora sanitarnego. Postępowanie jest w toku. Być może sprawa trafi do sądu - mówi Kalusińska. Póki co hipermarket musi zapłacić ok. 1000 zł za badania. Próbowaliśmy się wczoraj skontaktować z Dariuszem Pietrowskim, dyrektorem hipermarketu, ale był nieuchwytny. Z kolei Dominika Kosman, rzeczniczka koncernu Ahold Polska, właściciela sieci, powiedziała, że nie zna sprawy i nie wie, czy w innych hipermarketach w Polsce mają podobną ofertę.

KLON