UWAGA!
[X]Zgłaszanie opinii do moderacji
Dawnymi laty (pamiętam jak dziś), wspinaliśmy się na drzewa, by kozikiem ściąć chociaż parę gałązek (pnączy?) jemioły i dać je mamie do ozdobienia pokoju. Tak czyniło wielu, a starsi wręczali je swym dziewczynom. Bezwiednie przyczynialiśmy się do ratowania drzew przed pasożytem. Mam też wesołe (!?) wspomnienie, gdy gałązkę jemioły wręczyłem w szkole swej ulubionej nauczycielce. Gdy zapytała się, czemu to dla niej odpowiedziałem "bo Panią kocham". Trafiłem za to do kąta przy śmiechu całej klasy. I miej tu dobre chęci.... Następnego roku ściętą jemiołę dałem już dziewczynie, za co dostałem buziaka. Ot, kobieca logika. Zaznaczam, że wspomnienie jest autentyczne!.
RoomanR